Wczoraj po skończonych zajęciach w liceum, które sprawiły moim słuchaczom
radość, co mi wynagrodziło nawet chrypkę, której dostałam od zawziętego
opowiadania o rozmowie kwalifikacyjnej, udałam się na duże, słabe (na życzenie)
latte do Króla Polskiego. (To taka kawiarnia, którą mijam codziennie idąc po
zakupy.) Usiadłam w części kawiarnianej, bo w części pizzeryjnej było sporo
ludzi, a ja po zajęciach lubię pobyć na chwilę sama, by złapać oddech. Jak
tylko usiadłam toooooooooooooo….. od razu naciągnęło mi uszy do wielkości
radarów, ale z racji wieku już nie tak czułych na dźwięk, jakbym sobie tego
życzyła. Siedziały bowiem dwa stoliki ode mnie dwie młode dziewczyny. Jak się
potem okazało w wieku około 25 lat. Jedna piła colę, tzn. prawie ją już
skończyła, a druga przez rurkę próbowała wessać pianę po latte macchiato.
Dlaczego mi się
rejestracja włączyła? A bo dziewczyny rozmawiały o poszukiwaniach pracy. A w
zasadzie narzekały na poszukiwania zatrudnienia. Wiecie, że taki temat, to jest
miód na moje serce, więc słuchałam najuważniej jak tylko potrafiłam. Trochę mi
przeszkadzała muzyka i goście przy innym stoliku (przyszli państwo koło 70-tki z kolegą i było dość głośno- mniemam, że jak będę miała tyle lat, to też będę
krzyczeć do kogoś obok, żeby mnie usłyszał). Ogólnie rozmowa dziewczyn była
wielowątkowa. Początkowo narzekały na jakąś ładną koleżankę ze studiów. Ach, no
tak… Obie ubrane na szaro- brązowo, w jakieś swetrzyska, fryzury a’la
topielica, a jedna to miała skórzaną opaskę na włosach. Opaski takie nosiło się
chyba w PRLu. Ale ok, o gustach się nie dyskutuje. No więc ta ich koleżanka
ponoć ładna i z tego co jej obrobiły tyłek, to potrafiła się ustawić. Chodziło
o kombinowanie notatek. W sensie, że nie zawsze chodziła na zajęcia, ale ktoś
jej użyczał notatek z wykładów i ona mimo nieobecności potrafiła się nauczyć i
zdać egzamin na piątkę. Dobrze, że nie były aż tak zawistne w swoich uwagach,
że nie podważyły jej wiedzy i czy ta ocena nie jest przypadkiem dziełem uroku
osobistego. Jedna mówi do drugiej: „No wiesz, ja nie wiem jak ona sobie to
wyobraża, że co? Że ja jej dam swoje notatki? Przecież ja spędziłam nad nimi
tyle czasu w domu? Ona może w tym czasie robiła co innego, ale ja siedziałam
nad książkami i odmawiałam sobie przyjemności.” Druga potakująco- współczująco
kiwała głową. No ja głupia myślałam, że dziewczyny są zazdrosne o urodę tej
koleżanki. Ale w końcu wyszło szydło z worka. Bolało je to, że nie dość że
ładna, że umiała skombinować notatki (operatywna znaczy), to jeszcze znalazła
dobrą pracę! A one bidulki obie myszeczki po anglistyce nie znalazły
zatrudnienia. Utyskiwały, że tyle się uczyły, zakuwały, robiły pilnie notatki,
pół studiów w bibliotece przesiedziały, a tu jakaś dziewczyna o innym sposobie
bycia niż one, de facto lepiej startuje na rynek pracy. Siłą rzeczy przyznały w
końcu dziewuszki, że koleżanka mimo tego, że ładna, to nie można jej odmówić
mądrości. Aż parsknęłam! Popatrzyły na mnie, ale udawałam, że się krztuszę
kawą. Podziałało, bo rozmowę kontynuowały dalej.
Przeszły w końcu
do meritum sprawy. Czyli tego, co najbardziej mnie interesowało. Ta z opaską na
głowie była zdecydowania bardziej zdołowana od topielicy. Opaska mówi: „Ale ci
dobrze. Ty to chociaż możesz sobie ten staż w Urzędzie Pracy wpisać do CV.”
Topielica jej odpowiedziała: „Ach co Ty mówisz, tak się tam wynudziłam. Niby
mam napisane na zaświadczeniu zakres obowiązków, typu rejestrowanie poczty
przychodzącej, wysyłanie przesyłek, obsługa urządzeń biurowych… ale wiesz, to
taki pic na wodę.” Opaska opowiada: „A wiesz ostatnio odpowiedziałam na taką
ofertę pracy na specjalistę do e-marketingu. Wiesz, bo tam w ogłoszeniu było,
że trzeba umieć konstruować teksty. Dobrze mi polski szedł w liceum, to
pomyślałam, że się nadam. A Ty wiesz, że jak przyszłam to się okazało, że mam
umieć konstruować teksty SEO? Ty wiesz co to jest w ogóle SEO? No ja nie
wiedziałam, że to się przydaje w e-marketingu i odpadała.” (Dla
niewtajemniczonych wikipedia podaje, że SEO są to działania promujące serwisy internetowe w wyszukiwarkach. To już sami rozumiecie, dlaczego opaski nie przyjęli na to stanowisko). Topielica wtedy oburzona odpowiedziała: „A wiesz, bo oni to już zgłupieli zupełnie, dodatkowy język trzeba znać! Za chwilę będą oczekiwali, że w naszym wieku masz znać 5 języków!” Strasznie były oburzone, że im się tak nie wiedzie. Opaska mówi: „A wiesz, ostatnio widziałam ogłoszenie na sprzedawcę do sklepu mięsnego i tam było napisane, że oczekują od kandydata zaangażowania!!! Czujesz to? Po co w mięsnym zaangażowanie? Jakie ja mam mieć zaangażowanie do podawanie kiełbasy?!” Uwierzcie mi, myślałam, że się poskładam ze śmiechu jak tego słuchałam. Topielica jej na to odparła: „Ja widziałam ogłoszenie do sklepu z obuwiem i sobie wyobraź, że potrzebują osoby z dwuletnim doświadczeniem. Po co im aż takie doświadczenie? I to w sklepie obuwniczym? To ktoś, co podawał mięso, to nie może sprzedawać butów? No ja nie rozumiem.” Kabaret był, jak opowiadały o konstruowaniu Listu motywacyjnego (nazywanego molestacyjnym- bo żeby dobry napisać, to trzeba namolestować szare komórki okrutnie). A że w ogóle po co ten list, że jak już jeden napiszą to służy im do każdej aplikacji, zmieniają tylko dane i stanowisko, a że co w takim liście można napisać oprócz tego, że się jej obowiązkowym i kreatywnym. I że teraz takie trend jest, że rekruterzy odchodzą od listów motywacyjnych. (polemizowałabym), i że w ogóle po co się męczyć. Hitem było to, jak topielica powiedziała, że jest podbudowana i doceniona, gdy otrzymuje automatyczną odpowiedź z podziękowaniem za przesłaną aplikację, bo to znaczy, że firma ma świadomość, że przed monitorem jest ktoś kto ma stresa. Umarłam wtedy. Dobrze, że postanowiły już iść do domu, bo daje słowo, jeszcze kilka takich herezji i bym się wtrąciła do rozmowy.