W poprzednim poście wspomniałam o mojej podświadomości i o nieszczęsnym kodzie jaki miała wdrukowany, przez który zwlekałam bardzo długo z założeniem bloga. Na szczęście są książki, które bywają inspiracją, które są jak okulary dla tych, którzy mają problem z patrzeniem. Celowo nie piszę, że ze wzrokiem. Można mieć sokoli wzrok i być ślepcem. Ja byłam długo ślepa. A może byłam nieświadoma, że jestem niedowidząca.
Jako że książki uwielbiam, to często wchodzę do księgarni. Nawet jak nie mam grosza przy duszy. Oczywiście zwykle wtedy wypatrzę jakąś ciekawą pozycję książkową, a potem cierpię, że nie mogłam jej zakupić. Bywa, że mówię najbliższym, iż chciałabym ją otrzymać w prezencie. Jednak nie jestem w tym skuteczna. To jeden z moich obszarów do rozwoju ;)
W zeszłym roku w czerwcu miała premierę książka Beaty Pawlikowskiej zatytułowana "Księga kodów podświadomości". Jest to II tom z serii "W dżungli podświadomości". Mam wszystkie pięć części tej serii, jednak ten konkretny tom jest dla mnie najbardziej wartościowy. Najwięcej z niego wyciągnęłam dla siebie. Wiem, że książki pani Pawlikowskiej mają swoich zwolenników i przeciwników. Staram się w tym względzie kierować starą łacińską maksymą: De gustibus non est disputandum.
Czytanie tej książki było dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Z każdą kolejną stroną uświadamiałam sobie, jak wiele moja podświadomość ma błędów w oprogramowaniu i jak bardzo te błędy wpływają na postrzeganie samej siebie i moje relacje z ludźmi. To było straszne, gdy uświadomiłam sobie jak wiele jest we mnie do przepracowania. Tyle niedoskonałości! Jak to wszystko wyprostować?! Byłam wściekła.
Bardzo podobało mi się u Pawlikowskiej porównanie podświadomości do komputera, w którym zdarzają się błędy w oprogramowaniu. Pomyślałam wtedy, że trzeba wgrać aktualizacje programu mojej podświadomości. Nie jest to jednak takie proste, jakby się mogło wydawać. Skanowanie mojego systemu trwa nadal. Podświadomość to tryliony bardziej skomplikowany program od złożonych programów komputerowych. Co rusz wyskakują jakieś błędy, które przenoszę do kwarantanny. Procesy naprawcze bywają trudne i bolesne. Czasem sama na siebie się wkurzam, że idą opornie, że rezultat nie jest zadowalający. Czasem płaczę z bezsilności, że aktualizacje nie przynoszą rezultatu. Nowe myślenie o sobie nie daje się wgrać. Tak bywa. Jednak nie ustaję w walce o lepszą siebie. Nie doskonałą- lepszą.
Czas działa na moją korzyść.
Zdjęcia przedstawiają fragmenty książki Beaty Pawlikowskiej "Księga kodów podświadomości" (wyd. G+J Gruner + Jahr Polska) |
A wiesz, że ja żadnej jej książki nie czytałam? Nie, że należę do grupy co za nią nie przepadają tylko nie miałam jakoś okazji! A skoro kilka znajomych osób wypowiadało się o niej pozytywnie to chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuń