czwartek, 30 października 2014

kotleta zawsze żal

Jadę rano na zajęcia. Tłok w autobusie straszny. Przez zaparowane szyby przedzierają się ostre promienie słońca. Dźwięk pracującego silnika i łagodne kołysanie działały na pasażerów kojąco. Nikt nie mówił głośno, nawet młodzież zwykle rozgadana, dziś była milcząca. Aż połowie drogi wsiadły do autobusu dwie rozgadane kobiety w wieku około 50-60 lat. I się zaczęły gorzkie żale. W ciągu 10 minut wszyscy pasażerowie wiedzieli, że córka jednej z tych kobiet rozchorowała się, straciła pracę i cały świat jej runął. 
Kobieta wylała całą żółć jaką chyba można było wylać w kwadrans. Zaczęła opowiadać swojej koleżance jakiego to ma niedobrego syna, że jej nie rozumie, że mówi jej ciągle, by się nad sobą nie użalała. I zadała pytanie, które nie nosiło żadnych znamion pytania retorycznego: "Czy ja się nad sobą użalam?" 
Koleżanka milczała. Ale ta była niezrażona i ciągnęła dalej. "Wyobrażasz to sobie? W zeszłym tygodniu miałam jechać do syna na obiad w niedzielę. Ale dostałam takich strasznych boleści, zadzwoniłam, że nie przyjdę. A on na to, że mu się kotlet zepsuje i że placek mu się zeschnie! Jak on mi tak mógł powiedzieć. Zamiast zapytać, czy się zrobiło mi się lepiej, to on mi o kotlecie i o placku." 
Na co odpowiedziała koleżanka: "Ale się tak nie użalaj już." Riposta: "No patrzcie, kolejna co mi mówi, że się mam nie użalać." Koleżanka niezrażona odparła: "Spróbuj być bardziej pogodna." 
Riposta na poziomie master: "Oooooo pogodna to ja byłam przed 2005 rokiem?"
Koleżanka pyta zdziwiona: "A czemu przed 2005?"

Wyjaśnienie riposty poziom master: "A bo jak Ojciec Święty umarł to mi się świat zawalił. Wszystko straciło dla mnie sens."
Koleżanka wyraźnie zaskoczona taką odpowiedzią.

Doprecyzowanie wyjaśnienia riposty poziom master: "No bo ja mam dużo wspólnego z Ojcem Świętym. 16- tego na urodziny syn, w 1978 roku urodziła się córka. Taką czuję więź..."
W tym momencie do autobusu wsiadło dużo nowych pasażerów i koleżanka tej smutnej kobiety przesunęła się na drugi koniec pojazdu. Rozejrzałam się wokoło. Wszyscy uśmiechali się pod nosem. Myślałam, że to już koniec tyrady narzekań, wyszukiwania problemów, usprawiedliwiania swojej postawy. Ale nie. Kobieta postanowiła uraczyć swoją opowieścią kierowcę autobusu. Mój kolega powiedział jej, że kotleta zawsze żal. 


Dziękuję za ludzi, którzy mają dystans.

Czasem słucham opowieści o innych narodowościach, że roześmiane, serdeczne, życzliwe. Czasem mam wrażenie, że naród polski w większości składa się z takich utyskujących babek. 


Proponuję narzekanie publiczne uznać jako 8 grzech główny. Są jakieś granice. Nawet kota można zagłaskać. W narzekaniu droga od rozśmieszania do wkurzania jest krótka. Amen. 
źródło: demotywatory.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz